wtorek, 11 grudnia 2018

Kocyłowski, niekończąca się historia... Odpowiedź byłego Przewodniczącego Rady Miejskiej w Przemyślu Bogusława Zaleszczyka


Opadł powyborczy kurz, zatem chciałabym ponownie wrócić do tematu ul. Kocyłowskiego w mieście. Gdyż właśnie tuż po wyborach otrzymaliśmy odpowiedź od Przewodniczącego Rady Miejskiej w Przemyślu Bogusława Zaleszczyka w przedmiotowej sprawie. Nie chciałam w trakcie wyborów i tuż po nich tej kwestii podnosić, aby nie zgineła w kurzu politycznej walki.


Za pół roku minie 6 lat od kiedy działacze Wspólnoty Samorządowej Doliny Sanu walczą o usunięcie z przestrzeni publicznej nazwy ulicy bł Jozafata Kocyłowskiego w Przemyślu. Na początku kilka słów z historii nadania tej hańbiącej nazwy. 
Jest czerwiec 2013 r. tuż przed 70 rocznicą ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów z OUN i UPA na naszych rodakach na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich i rekonstrukcją w Radymnie, grupa radnych na czele z jej przewodniczącym Janem Bartmińskim składa wniosek nadający łącznikowi ulic bp. Śnigurskiego, Katedralnej i placu Czackiego imię greckokatolickiego bp. Jozafata Kocyłowskiego, Cała procedura wraz z opiniami odpowiednich komisji, prezydenta miasta jak również „konsultacji” społecznych trwała całe 3 dni i tak oto 13 czerwca 2013 r. nazwę ulicy wprowadzono, aby od tego dnia kontrowersyjny biskup mógł stanowić wzór cnót wszelakich dla mieszkańców miasta jak i dla turystów, którzy wiedzieć w końcu będą jak wspaniałych Przemyśl ma „bohaterów”. Gdy przed sławetną datą 13 czerwca wypłynęła na zewnątrz informacja o planowanej uchwale posypały się z całej Polski listy protestów i oburzenia. My przed sesją każdemu radnemu doręczyliśmy na ręce informacje mówiące o kontrowersyjnej działalności biskupa. Informacje te były na tyle porażające, iż swoją siłą powinny były zatrzymać tę uchwałę, ale one nie miały znaczenia, znaczenie miało zadowolenie tej części społeczności ukraińskiej, która jawnie odwołuje się do ukraińskiego zbrodniczego nacjonalizmu. 
Po przyjęciu tej uchwały apelowaliśmy do rady i prezydenta o wycofanie się z niej przedstawiając coraz to nowe dowody, w tym także te czysto-formalne związane z błędami administracyjnymi. Niestety na nic się to zdało. Apelowaliśmy do wojewody podkarpackiego o uchylenie tej wadliwej uchwały, ale też na nic. Wystąpiliśmy zatem do sądu administracyjnego. Ten, a i owszem nasz wniosek rozpatrzył, zaprosił na rozprawę, na której nas poinformował, parafrazując, takie wnioski można było wyciągnąć: iż być może mamy rację ale to nie nasza sprawa, bo my nie mieszkamy na ul. Kocyłowskiego, więc de facto nie mamy powodów /interesu prawnego/ aby nas taka kwestia mogła poruszać. Kasę w kwocie jeśli dobrze pamiętam 1200 zł trzeba było zapłacić z naszych własnych pieniędzy. Tak o to ma się kończyć inicjatywa obywatelska. Owszem masz prawo, ale w konsekwencji żadnego. Kwota ta powinna zabić wszelką inicjatywę i zabija. Nas nie zabiła, zarząd zrzucił się po 300 zł i daliśmy radę. Jakby nie można było odrzucić naszego wniosku z uwagi na „brak interesu prawnego” i nie ciagnąć z nas prywatnych pieniędzy w końcu walczyliśmy o interes publiczny a nie swój prywatny.  Później przystąpiliśmy do obywatelskiej inicjatywy zmiany nazwy, zebraliśmy podpisy ponad 500 mieszkańców miasta Przemyśla i zgłosiliśmy projekt obywatelski dla zmiany nazwy, proponując na nowego patrona ks. Maściucha. Wniosek został złożony 19 maja 2014 r.  i do dnia dzisiejszego nie doczekał się rozpatrzenia. Nasze ponaglenie w sprawie z dnia 21 kwietnia 2015 r. kierowane na ręce Śp. Przewodniczącego Władysława Bukowskiego nie doczekało się żadnej odpowiedzi. Zmieniali się przewodniczący rady, a wniosek jak leżał tak leży w zamrażarce. Przewodniczący, który wprowadzał nazwę ulicy Jan Bartmiński został odwołany, w bardzo kompromitujących go okolicznościach, ponieważ gwizdał na uroczystościach miejskich na słowa o ludobójstwie jakie wygłosił podczas uroczystości trzeciomajowych Poseł na Sejm  Mieczysław Golba. Następny przewodniczący Władysław Bukowski niestety zmarł. Kolejna przewodnicząca  Lucyna Podhalicz nie podjęła także żadnej inicjatywy w tej sprawie, może nie zdążyła, bo za szybko zostałą wicewojewodą. Ostatnio zasłynęła tym, że jako pełnomocnik komitetu wyborczego rządzącej partii nie zarejestrowała w mieście w dwóch okręgach swoich kandydatów na radnych, w tym także przewodniczącego rady Bogusława Zaleszczyka, który tym samym wybrał się na przedwczesną polityczną emeryturę.  Pan Przewodniczący Bogusław Zaleszczyk, na którego ręce złożyliśmy kolejny apel 12 lipca br. /treść tutaj: https://dachnowicz.blogspot.com/2018/07/po-dniu-pamieci-czas-na-czyny-czas-na.html Przezornie tematem się zajął. Skierował go do prezydenta, odpowiedniej komisji i do radnych. Dał nam odpowiedź, iż nadał naszemu wnioskowi bieg. W moim odczuciu głównie po to aby stworzyć pozorację działań, abyśmy mówiąc kolokwialnie nie czepiali się ich w kampanii wyborczej. Tak zresztą uczyniliśmy, bynajmniej jednak nie z tego powodu. Zwyczajnie skoro nie udało się od lata do jesieni to nie chcieliśmy tego tematu wykorzystywać do gry politycznej podczas wyborów. Bo temat jest zbyt poważny aby go traktować jako instrument. Tak oto fizycznie po drugiej turze wyborów dotarło do nas pismo z dnia 10 października o tym, iż samorząd za nasze troski i starania proponuje nam abyśmy złożyli nowy wniosek i pozbierali na nowo podpisy i zastosowali się do statutu, który określa zasady wnoszenia projektów obywatelskich. Myśmy je właśnie doskonale poznali i na ich podstawie wnieśli nasz projekt obywatelski, wsparty podpisami. Projekt nie był wadliwy, bo nam go nie zwrócono, po prostu przez 5 lat brakło woli aby się nim zająć. Pan Przewodniczący nie wskazał jednak przepisów, które wskazują na przeterminowanie naszego wniosku, jak także ich nie dostrzegam zatem nie rozumiem dlaczego mamy składać nowy? Z pisma wynika, że taką decyzję wypracowały wszystkie kluby minionej kadencji; czyli PiS, Regia Civitas, PO i SLD. To kompletna kompromitacja aby po 5 latach od złożenia naszego wniosku wszystkie kluby w radzie doszły do wniosku, by nie rozpatrywać naszego obywatelskiego projektu i zaproponować nam złożenie nowego. Ale od nowa, po co? Aby kolejny nasz wniosek miał leżeć? Głośno w ważnych kwestiach w stosunkach polityki wschodniej mówić się w mieście od niedawna zaczęło ale tylko na cmentarzu, tam gdzie grunt na tego typu wypowiedzi jest podatny. To taka gra, ale gdy jeden z graczy zapuka w kary i powie słowo sprawdzam, okazuje się jaka jest prawda. Niestety lokalni radni i politycy PiSu pokazują, że prawda o ludobójstwie OUN -UPA i pielęgnowanie pamięci o pomordowanych jest grą. Prawda jest naga i nie wygląda dobrze. 

Dziś, w różnych miejscach zwolennicy PiSu złośliwie pytają, co z ul. Kocyłowskiego? A w trakcie kampanii poszukiwano ukraińskich korzeni Wojciechowi Bakunowi. Chciałabym się do tego odnieść jako osoba, która poświęciła wiele zdrowia i czasu aby ta nazwa zniknęła z przestrzeni publicznej w mieście. Mam do swojej oceny moralne prawo. Nie chciałabym aby zmiana ulicy nastąpiła w takich okolicznościach w jakich zostałą wprowadzona - w trzy dni. Nie chciałabym aby była odwetem za dotychczasowe obcesowe i lekceważące traktowanie naszych działań. Chciałabym aby była poprzedzona szeroką publiczną dyskusją i wypracowana przez wszystkie kluby, aby radni sami zrozumieli, że ta ulica nie tylko ich kompromituje ale i powoduje, że w ten sposób nie pomagają mniejszości ukraińskiej ani Ukrainie, którą toczy rak zbrodniczego nacjonalizmu. Na tej ideologi nigdy nie powstanie silne obywatelskie państwo, a raczej bandreland będący wstydliwym skansenem w cywilizowanej Europie. Skansenem, którego nikt nie będzie traktował poważnie. Wierzę, że koledzy Mirosław Majkowski z Andrzejem Zapałowskim do zdjęcia tych haniebnych tabliczek z ulicy doprowadzą. Wierzą, że w tej radzie osób z takim myśleniem jest więcej, a i w klubie koalicyjnym się znajdą. Wystarczy, że PiS z Regią zachowa się jak wcześniej w tej sprawie i wstrzyma się od głosu, albo nie weźmie udziału w głosowaniu i 8 sprawiedliwych tak jak ośmiu w 2013 roku się znajdzie i to wystarczy, choć życzyłabym sobie aby tu w Przemyskiej Radzie Miejskiej tak jak w polskim sejmie wszystkie kluby zagłosowały za uchwałą nazywającą ludobójstwo na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich ludobójstwem tak i tu wszystkie podejmą decyzję, że koniec z hańbiącą miasto nazwą ulicy. Zdaję sobie sprawę, że temat będzie trudny. Zwłaszcza, że wcześniej PO z wyłączeniem Tomasza Schabowskiego w całości głosowała za ul. Kocyłowskiego, głosowali też radni SLD w osobach Janusza Zapotockiego i Mariusza Iwaszyna. Za głosowała także obecna pani przewodnicząca. W PO czas jak widać wiele zmienił w myśleniu o tych kwestiach, na listach KO nie znaleźli się działacze ZUwP, którzy nie potrafią uporać się z upiorami przeszłości i którzy dążyli do tego aby ta nazwa ulicy w mieście zaistniała. Czy to wystarczy? Czas jak zawsze pokarze. Szkoda, że historycznego momentu o jaki prosiliśmy ustępującą radę w 100 lecie niepodległej nie wykorzystała aby to co zepsuła zadośćuczyniła ofiarom ludobójstwa i żyjącym potomkom tych ofiar, którzy na to z bólem serca czekają. 

Małgorzata Dachnowicz



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz