piątek, 21 lipca 2017

Religijna procesja, czy święto narodowych bohaterów?


Przez wiele tygodni sformułowania i tytuły rodzaju: „Rok temu procesja ukraińska w Przemyślu została zaatakowana i zelżona przez grupę narodowców. Policja nie zdołała przeszkodzić zgorszeniu. Czy wszystko się powtórzy?” przewinęły się przez szpalty różnych gazet  i portali o zasięgu krajowym i zagranicznym. Autorzy artykułów stopniowo, wytrwale budowali emocje i napięcie swoich czytelników.
Po procesji możemy przeczytać lub usłyszeć w mediach „(…) W Przemyślu odbyła się tradycyjna, coroczna procesja religijna Ukraińców - procesja z centrum miasta na cmentarz żołnierzy z armii Ukraińskiej Republiki Ludowej. W mieście pojawiło się kilkuset uzbrojonych policjantów, by chronić ludzi, którzy szli w marszu. Ludzi, którzy mieszkają tu od wielu, wielu lat. A Przemyśl - to również ich dom”.[www.tokfm.pl].  Na tymże portalu czytamy dalej opinie: „(…)Idzie w procesji i nie może powstrzymać łez. Maria Tucka ze Związku Ukraińców z Przemyśla była jedną z organizatorek procesji. Nie spała po nocach, bo bała się, czy znów nie dojdzie do ataku i zamieszek. Czy znów nie będzie incydentów po tym, co wydarzyło się przed rokiem? - Te łzy, które mi płyną w czasie procesji to są łzy spowodowane tym, że musieliśmy iść pod konwojem policji. Jestem mieszkanką tego miasta, tu się urodziłam i chciałabym czcić swoich bohaterów. I chciałabym móc iść w tej procesji razem z polskimi sąsiadami, z którymi tworzymy razem historię miasta - mówi Tucka”. Dalej kolejna opinia: "Niewiedzą łatwo można manipulować. Igor Horków podkreśla, że po wydarzeniach z ubiegłego roku na udział w procesji zdecydowało się wielu Polaków. W ramach solidarności. - Przemyscy Polacy po raz pierwszy biorą udział w procesji i też mówią w ten sposób STOP. Bo tak dalej być nie może. Każdy ma prawo żyć w Przemyślu i czcić pamięć żołnierzy, którzy byli wtedy, przed laty sojusznikami Polski - mówi pan Igor. Jak dodaje, po ludzku szkoda mu narodowców, którzy zostali zmanipulowani i przekonani do tego, że procesja służy czemuś innemu. - Niewiedzą ludzi łatwo można manipulować. Oni protestują i są agresywni, bo myślą, że my czcimy pamięć żołnierzy UPA. A to oczywista nieprawda. Wystarczy zajrzeć do historii - słyszymy od uczestników marszu.”. Tego rodzaju zniekształcony obraz trafia do szerokiego kręgu odbiorców, budując przekonanie, że polscy nacjonaliści, faszyści i kibole czyhają na Ukraińców.
Historyczny kontekst i obecna sytuacja społeczno polityczna na Ukrainie.
Parafia greckokatolicka 19 stycznia obchodzi  chrzest Jezusa Chrystusa w rzece Jordan. W Przemyślu corocznie  po mszy św. w soborze archikatedralnym, procesja przechodzi nad rzekę San. Duchowni podczas procesji błogosławią wodę trójramiennymi świecznikami oraz trzykrotnie zanurzają w niej krzyż. Dlaczego ta procesja wiernych nie budzi społecznych emocji, sprzeciwu i nie wymaga ochrony kordonu policyjnego? Wzbudza zaś zaciekawienie i chęć poznania innej kultury i obrządku wschodniego? Odpowiedź brzmi: ta procesja ma wyłącznie wymiar religijny i nie ma w niej innego narodowego podtekstu. Procesja czerwcowa tzw. „Panichida” dla wielu jej ukraińskich uczestników obok wymiaru  religijnego ma kontekst narodowy, polegający na tożsamości ukraińskiej. Co w tym złego, zapyta wielu czytelników? To, że narodową spuścizną Ukrainy jest jej walka o swoje państwo, które obejmować miało znaczne tereny wschodnie II RP przy użyciu zbrodniczej ideologii OUN i jej zbrojnego ramienia UPA. Co prawda to nie OUN i UPA przyniosła  Ukrainie wymarzone państwo lecz głównie decyzja Stalina i konsekwencje II wojny światowej i nowego podziału Europy. Jednak to dzisiejsza Ukraina dokonała wyboru swojej historycznej tożsamości, którą buduje na kulcie zbrodniczych idei i zbrodniarzy nie tylko Polaków, także Żydów i przedstawicieli innych narodów, w tym samych sprawiedliwych Ukraińców. Tego rodzaju polityka dla nas Polaków jest nie do przyjęcia i nie do zaakceptowania. Budzi i budzić będzie społeczny opór, który z roku na rok będzie coraz większy, gdyż świadomość historyczna naszych rodaków wzrasta. Mamy tu do czynienia nie z poszanowaniem tożsamości narodowej ukraińskiej mniejszości zamieszkującej Polskę, a dążeniom jej elit do budowy swojego państwa na terytorium RP. Tym samym czerwcową procesję na ukraiński cmentarz wojskowy należy rozpatrywać w szerszym kontekście. Zarówno historycznym, jak też tego co dzisiaj ma miejsce na terenie Ukrainy. Przywołując kontekst historyczny, należy zwrócić uwagę, że już w okresie międzywojennym ukraińskie środowiska szowinistyczne wykorzystywały tego rodzaju zgromadzenia religijne do celów politycznych, wymierzonych przeciwko polskiemu państwu. Posłużmy się pierwszymi z brzegu przykładami: „I tak, w latach 30. organizowano manifestacje z udziałem grekokatolickiego duchowieństwa dla uczczenia żołnierzy UHA oraz Petlury. Największe manifestacje  organizowano w Przemyślu. W 1926 r. w pochodzie z katedry greckokatolickiej na cmentarz internowanych i zmarłych żołnierzy UHA i Petlury, w Pikulicach ruszył pochód liczący ok. 2000 osób. Brali w nim udział: młodzież państwowego i prywatnego gimnazjum ukraińskiego w Przemyślu, chłopi z okolicznych wsi, a nawet dalej od miasta położonych, działacze społeczni, członkowie UWO oraz jej sympatycy, a także liczni księża greckokatoliccy. Niesiono chorągwie cerkiewne i flagi ukraińskie. Pochód ten, podobnie jak inne, organizowane na mniejszą skalę, miał charakter antypolski. W II RP odbywały się za zgodą władz i nie napotykały z jej strony na przeszkody. Jedynie w Przemyślu zakazano wystąpień działaczy ukraińskich na cmentarzu w Pikulicach, gdyż były one wykorzystywane do agitacji przeciwko państwu polskiemu i Polakom. Akceptowano jedynie wystąpienia duchownych greckokatolickich. Manifestacje te były organizowane przez miejscową parafię greckokatolicką oraz działaczy UNDO, przy znacznym wsparciu nielegalnie działającej UWO, a potem OUN. Powtarzające się manifestacje były tolerowane przez władze państwowe. Rozzuchwalały one działaczy legalnych i nielegalnych organizacji ukraińskich i duchowieństwo” – czytamy w książce „Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej polski w latach 1918-1947", autorstwa Zdzisława Koniecznego. Ten sam autor podaje inny przykład:  „(…) W czasie gr.-kat. Zielonych Świąt w nocy z 2 na 3 czerwca b.r. Ukraińcy z Pawłokomy odnowili mogiłę w rocznicę śmierci Olgi Bezarabowej  na granicy gromady Pawłokomy z Sielnicą pow. Przemyśl ,na której ustawili nowy krzyż wysokości 3 metrów. Na krzyżu tym zawiesili wieniec cierniowy z szarfą czerwoną, na której umieszczono napis w języku ukraińskim „Braciom za wolność Ukrainy w 1925”. Wieniec z szarfą został dnia 13 VI b.r. przez Posterunek Policji Państwowej w Dynowie z krzyża usunięty. Dnia 13 bm. Około godz. 12-tej zawieszono ponownie na tym krzyżu wieniec  cierniowy z czerwoną szarfą . W tym dniu o godz. 13-tej proboszcz gr-kat. z Pawłokomy ks. Seneta z miejscowej cerkwi urządził procesję na tę mogiłę. W uroczystości tej wzięło udział około 400 Ukraińców z Pawłokomy i Chodorówki. W procesji niesiono 11 wieńców z szarfami niebiesko-żółtymi , w tym jeden wieniec niosły dzieci szkolne. Po przybyciu na mogiłę ks. Seneta odprawił żałobne nabożeństwo za poległych Ukraińców oraz dokonał poświęcenia tej mogiły. Inicjatorami usypania mogiły, postawienia krzyża i wystawienia nocnej warty przy krzyżu byli ks. Seneta proboszcz gr.-kat. z Pawłokomy, emerytowany nauczyciel Lewicki, Piotr Poticzny i Jan Dziwik z Pawłokomy. Udział w sypaniu mogiły i stawianiu krzyża wzięli wszyscy członkowie b. Czytelni „Proświty” i kooperatywy „Sian”. Dla uczczenia pamięci Konowalca nacjonaliści ukraińscy urządzili 6-tygodniową żałobę polegającą na wstrzymaniu się od urządzania hucznych wesel, chrzcin, zabaw tanecznych i innych imprez rozrywkowych (…)”   APP.SPB-1, sygn.2, s.364,340,399 ”a”,400; sygn.1.s.8-9,6-7,38-39 Poniżej zamieszczony fragment tekstu sprawozdania sytuacyjnego za m-c  czerwiec 1938 r. opisuje przebieg jednej z uroczystości. [Zdzisław Konieczny „Był taki czas. U źródeł akcji odwetowej w Pawłokomie” Przemyśl 2005 r. Działo się to za aprobatą , ba nawet przy wsparciu wielu hierarchów i księży greckokatolickich czy prawosławnych. Dzisiaj już nie żyjący wyżej wspomniany historyk i badacz stosunków polsko – ukraińskich Zdzisław Konieczny przed laty  zadawał pytania: Kościół rzymskokatolicki i Cerkiew (zarówno greckokatolicka jak i prawosławna) wyznają wiarę w tego samego Boga Najwyższego, posługują się tą samą Ewangelią Świętą, stosują do przykazań tego samego Dekalogu. Kapłani i wierni są „braćmi w wierze”, chrześcijanami. Dlaczego więc doszło do okrutnego ludobójstwa, jakiego dokonali grekokatolicy i prawosławni narodowości ukraińskiej na rzymskich katolikach narodowości polskiej? Co robili wówczas „pasterze” owych „owieczek”, że przeistoczyły się one w watahy wilków? Czy próbowali przeciwdziałać, przypominając przykazanie Boże „nie zabijaj”? Podczas sesji popularnonaukowej „Po Katyniu był Wołyń” (Jarosław 3 października 2008) dr. Zdzisław Konieczny wygłosił referat pt. „Rola Kościoła greckokatolickiego w kształtowaniu postaw nacjonalistycznych społeczeństwa ukraińskiego w latach 1918 - 1944".  Stwierdził w nim m.in.:,(…) że już w XIX wieku zaborca austriacki skłócał rzymskich katolików z grekokatolikami, co można interpretować jako skłócanie Polaków z Ukraińcami.(…) Urzędnicy polscy słali liczne sprawozdania dotyczące antypolskiej działalności kleru greckokatolickiego. Otóż na podstawie wojewody lwowskiego w powiatach tego województwa na 279 duchownych greckokatolickich było w 1924 roku: przyjaźnie ustosunkowanych do państwa polskiego – 55, obojętnych na sprawy konfliktów – 108, nieprzyjaźnie ustosunkowanych – 72, czynnych wrogo – 44. W latach następnych proporcje te wzrastały niekorzystnie dla Polski.[http://wolyn.org/index.php/publikacje/1068-cerkiew-w-czasie-ludobojstwa-na-kresach]
W literaturze historycznej znajdziemy wiele konkretnych dowodów tego rodzaju działalności, dla zobrazowania sytuacji posłużmy się kilkoma przykładami z terenu byłego województwa lwowskiego: Poniżej fragmenty Listu Wojewody Lwowskiego do Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w Warszawie 
„Lwów, dnia 2 lipca 1924. Dotyczący Biskup przemyski ks. Kocyłowski antypaństwowa działalność
Wysłany Województwo lwowskie –Wydział prezydialny L. 7 6/1924 Taj. Wojewoda: wz. Wodzicki w.r.
W liście Sprawozdanie Starostw względnie komend Policji Państwowej. Sprawozdanie Starosty w Sokalu z 14 czerwca 1923 L.153/pr: „Ujemny wpływ wywierany przez gr. kat. biskupa Kocyłowskiego na podwładny kler ujawnia się w życiu codziennem na każdym kroku a wręcz nieprzejednane stanowisko niektórych księży , zgłasza młodszej generacji należ przypisać wyłącznie dyrektywom gr. kat. Ordynarjatu w Przemyślu. Niejednokrotnie żalili się przede mną poważniejsi księża , którzy związani węzłami pokrewieństwa z Polakami starają się utrzymać jakie takie stosunki z polskim społeczeństwem, na wojowniczy kurs zapoczątkowany przez biskupa Kocyłowskiego, przy czem nadmieniali że tylko księża który siedzieli w polskich kryminałach mogą liczyć na pełne poparcie z jego strony.
Sprawozdanie Starosty w Starym Samborze z 11 czerwca 1923 L.239/pr: „Donoszę , że wrogie stanowisko jakie zajmował zawsze gr.kat. Konsystorz biskupi w Przemyślu wobec państwowości polskiej jest powszechnie znane i jest to nie tylko opinja sfer polskich , ale i wielu księży ruskich lojalnie usposobionych . Notorycznym faktem jest , że lepsze parafje dostawały się jedynie księżom – Ukraińcom wrogo do państwowości polskiej się odnoszącym , podczas gdy księża lojalni i starsi wiekiem z wielką trudnością uzyskiwali lepsze stanowisko
Sprawozdanie Starosty w Lisku z 13 czerwca 1923 L.147/pr: „Donoszę , iż wprawdzie Starostwo nie posiada konkretnych faktów opartych na aktach odnośnych spraw, któryby stwierdziły szkodliwą dla Państwa działalność biskupa gr.kat. diecezji przemyskiej ks. Kocyłowskiego przez wywieranie ujemnego wpływu na kler ruski powiatu, niemniej jednak stwierdzić mogę na podstawie poczynionych spostrzeżeń, iż wrogie stanowisko jakie przeważna część duchowieństwa ruskiego w powiecie zajmuje, względnie zajmowało w odniesieniu do zarządzeń władz starając się sparaliżować każdą ogólną działalność tychże i zaznaczając niezawisłość zupełną od władz cywilnych w sprawach Urzędów parafialnych /metrykalnych/ beneficjalnych itd. było z góry podyktowane przez Ordynarjat biskupi gr.kat. obrządku w Przemyślu i tak wyraźnie oświadczyła mi swego czasu w roku ubiegłym delegacja księży ruskich, iż do zarządzenia Starostwa, aby księgi metrykalne i wyciągi tychże były wystawiane w języku łacińskim nie zastosują się księża ruscy ponieważ Ordynarjat biskupi w Przemyślu wydał zarządzenie iż dokumenty te mają być prowadzone w języku ukraińskim. Księża którzy do zarządzenia Starostwa się nie zastosowali przy rozprawach karnych zasłaniali się zarządzeniem Ordynariatu. Podczas wyborów do Sejmu i Senatu cały kler ruski z małymi wyjątkami pracował w duchu odciągnięcia ludności ruskiej od wzięcia udziału w wyborach i z pewnością czuł poparcie w tym kierunku Ordynarjatu.
Sprawozdanie Starosty w Przemyślu z 27 czerwca 1923 L.317/pr i z 28 czerwca 1923 do L.317/pr : „Jak już niejednokrotnie Województwu donosiłem ks. biskup Józefat Kocyłowski znany jest jako człowiek bardzo do narodowości polskiej wrogo się odnoszący i nie uznający Rządu polskiego. Działalność ta przejawia się we wszystkich kierunkach w zakres jego wchodzących względnie z niemi związanych. W pierwszym rzędzie przy obsadzaniu opróżnionych beneficjów kościelnych starał się zawsze najusilniej popierać księży o zapatrywaniach antypolskich, a o ile dążenia te były ukrócane prawem patronów starał się pozostawiać na administracji probostw ludzi nieprzychylnie do polskości usposobionych, by ci przynajmniej przez czas dłuższy w tej dziedzinie mogli pracować. Kandydatami biskupa na opróżnione beneficja byli przeważnie młodzi wychowankowie tut. Seminarium duchownego, które jest prowadzone w duchu antypolskim. Z listy kandydatów na probostwa usuwał duchownych ugodowo usposobionych by uniemożliwić patronowi nadanie takim prezenty pozostawiał samych radykalnie usposobionych.
Według powołanej powyżej relacji Starosty w Przemyślu zarówno gr. kat. Konsystorz jak i gr. kat. Urząd parafialny w Przemyślu nie przyjmowały pism urzędowych wygotowanych w języku polskim., nawet w sprawach metrykalnych a na pisma przymusowo im doręczane nigdy nie odpowiadały. Pod wpływem ks. Kocyłowskiego gr. kat. Urząd parafialny w Przemyślu odmawiał z reguły petentom wydawanie wyciągów z metryk , podejrzewając w każdym wypadku zamiar przejścia z obrządku gr. kat. na rzym. kat. tak ,że w zasadzie wyciągi z metryki musiały być wydawane przez delegowanego specjalnie w tym celu urzędnika Starostwa. Zaznaczyć nadto należy, że biskup Kocyłowski zajmował stale oporne i wrogie stanowisko przeciw ustawowym zarządzeniom władz administracyjnych i wydawał przeważnie poufne i tajne zarządzenia do duchowieństwa w kierunku bojkotowania rozporządzeń władz państwowych i paraliżowania każdej ogólnej działalności tychże, popierany w tem głownie przez swego wikariusza generalnego Bohaczewskiego, który mimo zarządzonego przez Województwo usunięcia go z tego urzędu do niedawna sprawami wewnętrznymi cerkwi zawiadywał oraz przez innych dwóch uległych woli biskupa młodych kanoników , podczas gdy starsi kanonicy kapituły z tą akcją biskupa Kocyłowskiego się nie zgadzają, lecz gnębieni przez niego i od niego zależni nie mogą się sprzeciwić.

Według przytoczonej wyżej relacji Starosty w Przemyślu gr. kat księża pod kierownictwem ks. Kocyłowskiego i Bohaczewskiego agitowali przeciw wyborom i ich agitacji przynajmniej częściowo przypisać można wypadki sabotażu zaszłe w tym powiecie. Starosta w Drohobyczu w relacji z 5 lipca 1923 L.495/pr donosi , że konferencje wizytacje parafji w tym powiecie przez biskupa ks. Kocyłowskiego w okresie przedwyborczym sprawiły, że znaczna część ludności wiejskiej narodowości ruskiej wstrzymała się od głosowania, chociaż przez przyjazdem biskupa oświadczała że weźmie czynny udział wyborach. Nie należy przytem pominąć faktu, że wspomniane konferencje wizytacje czy wreszcie soborczyki i rekollekcje nie mają na celu spraw wyłącznie religijnych , lecz głownie stanowią teren na którym pod pozorem kultu religijnego i omawiania spraw duszpasterskich odbywa się uprawianie przez zwierzchnika diecezji agitacji przeciwpaństwowej i udzielanie księżom dyrektyw i sposobów walki z polskością. Charakterystyczne w tym względzie spostrzeżenie podaje Starosta w Sanoku z sprawozdaniu z 30 września 1923 L.368/pr w następującym ustępie: „Agitację tą antypaństwową prowadził ks. biskup Kocyłowski osobiście i to sprytnie, urządzając w tym czasie ustawicznie wizytacje i soborczyki i to w parafjach , których proboszczowie znani byli jako ukraińscy szowiniści; w soborczykach tych i zjazdach brali zazwyczaj udział księża znani tut. władzom z nieprzychylnego i nieprzejednanego stanowiska wobec Państwa polskiego. Podczas takich zjazdów odbywały się poufne konferencje – treść jednak tych nie mogła być władzom znana ze względów czysto technicznych.”
Najsilniejszym atoli i najskuteczniejszym środkiem w rękach Ordynarjatu do walki z Państwem i polskością jest decydujący wpływ jego na obsadzanie urzędów i beneficjów kościelnych. Wpływ ten biskup Kocyłowski wykorzystuje w ten sposób, że stara się wprowadzić na wszystkie urzędy kościelne księży wrogo usposobionych dla Państwa i polskości, należących do radykalnych stronnictw ruskich a natomiast pomija i prześladuje księży przychylnie i lojalnie odnoszących się do Państwa i narodowości polskiej. O ile zaś dążenie to jest ukrócone lub utrudnione prawami patronów nie obsadza takich probostw lecz oddaje administrację księżom nieprzychylnie usposobionym dla Państwa, by ci przynajmniej przez dłuższy czas mogli w duchu antypolskim działać.
Sprawozdanie Starosty w Przemyślu z 27 czerwca 1923 L.317/pr i z 28 czerwca 1923 do L.317/pr : „Jak już niejednokrotnie Województwu donosiłem ks. biskup Józefat Kocyłowski znany jest jako człowiek bardzo do narodowości polskiej wrogo się odnoszący i nie uznający Rządu polskiego. Działalność ta przejawia się we wszystkich kierunkach w zakres jego wchodzących względnie z niemi związanych. W pierwszym rzędzie przy obsadzaniu opróżnionych beneficjów kościelnych starał się zawsze najusilniej popierać księży o zapatrywaniach antypolskich, a o ile dążenia te były ukrócane prawem patronów starał się pozostawiać na administracji probostw ludzi nieprzychylnie do polskości usposobionych, by ci przynajmniej przez czas dłuższy w tej dziedzinie mogli pracować. Kandydatami biskupa na opróżnione beneficja byli przeważnie młodzi wychowankowie tut. Seminarium duchownego, które jest prowadzone w duchu antypolskim. Z listy kandydatów na probostwa usuwał duchownych ugodowo usposobionych by uniemożliwić patronowi nadanie takim prezenty pozostawiał samych radykalnie usposobionych” [http://w.kki.com.pl/pioinf/przemysl/dzieje/rus/raport.pdf]
Należy w tym miejscu oddać cześć biskupowi Grzegorzowi Chomyszynowi, który przestrzegał ludność ukraińską przed „herezją nacjonalizmu”, wskazując na obecne w „wypaczonym nacjonalizmie” znamiona bałwochwalstwa, a nawet satanizmu. „Biskup Grzegorz (Hryhorij) Chomyszyn, greckokatolicki ordynariusz stanisławowski (ur.25 marca 1867 – zmarł 28 grudnia 1945) jest błogosławionym Kościoła katolickiego, gorącym orędownikiem pojednania polsko-ukraińskiego, działaczem religijnym i społecznym nawołującym do ładu opartego na zasadach moralności chrześcijańskiej. Widział przyszłość narodu ukraińskiego opartą na zasadach katolicyzmu i europejskiej cywilizacji zachodniej. Stąd też był czasem postrzegany jako latynizator i orędownik prozachodniego nurtu w Kościele. Hierarcha był gorącym patriotą ukraińskim i występował za uszanowanie praw mniejszości ukraińskiej w II Rzeczypospolitej. Uważał, że dobrobyt Ukraińców w Polsce powinien być bazowany na zasadach miłości i sprawiedliwości chrześcijańskiej, pracy organicznej i organizacji, które tworzyły warunki państwa demokratycznego. Radykalizm i przemoc były to środki, które – zdaniem błogosławionego biskupa – donikąd nie doprowadzą, a tylko ściągną na naród ukraiński nieszczęście.(…)”[niedziela.pl/Konferencja-Prorok-Ukrainy-Blogoslawiony] 
Wiele emocji  i zamieszania w środowisku kościoła greckokatolickiego wywołała publikacja błogosławionego Grzegorza Chomyszyna pt. „Dwa Królestwa”, w której odnosi się on do wzrastającego agresywnego nacjonalizmu ukraińskiego, który zaowocował między innymi okrutnym ludobójstwem na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej. O książce i przyszłych jej konsekwencjach dla Ukrainy niezwykle celnie odpowiada w wywiadzie ks. prof. dr hab. Stanisław Nabywaniec, kierownik Zakładu Historii Nowożytnej i Dziejów Kościoła Uniwersytetu Rzeszowskiego. „(…) Można powiedzieć, że greckokatolicki biskup Grzegorz Chomyszyn okazał się prorokiem. Prorokiem podobnym do biblijnego proroka Jeremiasza, który przestrzegał swego króla i swój naród przed zgubnymi skutkami postępowania swoich królów, przywódców Izraela i swego narodu. Jeremiasz w swej księdze zawarł napomnienia i groźby dla Izraelitów, zapowiedzi upadku państwa i niewoli, na skutek ich błędów i grzechów. Również biskup Chomyszyn starał się przestrzec przed zgubnymi i dramatycznymi skutkami szowinizmu ukraińskiego propagowanego przez środowiska związane z Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów, realizujących ideologię Dmytra Doncowa, zawartą w wydanej w 1926 r. książce Nacjonalizm oraz w tzw. dekalogu ukraińskiego nacjonalisty, opracowanym przez studenta wydziału filozoficznego Stepana Łenkawskiego w 1929 r., do którego to „dekalogu” wstęp napisał Dmytro Doncow. Siódmy punkt „dekalogu” głosił: Nie zawahasz się spełnić największej zbrodni, kiedy tego wymaga dobro sprawy. W dalszej jego części Łenkawski apelował, by nienawiścią oraz podstępem przyjmować wrogów narodu ukraińskiego i rozszerzenia siły, sławy, bogactwa i obszaru państwa ukraińskiego nawet drogą ujarzmienia cudzoziemców. To okrutny makiawelizm nakazujący realizować program nacjonalistów wszelkimi środkami. Tymi okrutnymi też. Takiego programu nie mógł zaakceptować katolicki biskup, który miał obowiązek zweryfikować ideologię nacjonalistów w świetle Ewangelii i Dekalogu. Stąd też sprzeciw Chomyszyna wobec nacjonalizmu. Poddał też krytyce postawę swego zwierzchnika duchowego metropolity Andrzeja Szeptyckiego. Trudno sobie wyobrazić, by wykształcony, obyty w świecie Szeptycki nie był w stanie właściwie rozpoznać, ocenić i podjąć odpowiednie kroki, potępiające szowinizm ukraińskich nacjonalistów. Tymczasem pozwalał im działać pod swoim bokiem, jako że wynajmowali oni pomieszczenia na świętojurskim wzgórzu, w zabudowaniach należących do siedziby metropolity greckokatolickiego (…). Ukazanie się wspomnień biskupa Chomyszyna wskazuje, że nie wszyscy Ukraińcy, nie wszyscy duchowni greckokatoliccy dali się omotać amokowi, szaleństwu nacjonalistycznego szowinizmu. Byli ludzie myślący, byli hierarchowie, duchowni i wierni, którzy ewangelię i prawo Boże dane na Synaju uważali za właściwy kierunek postępowania, a nie nacjonalizm Doncowa czy tzw. dekalog Łenkawskiego. To pozwala sądzić, że również dzisiaj w narodzie ukraińskim i w Cerkwi greckokatolickiej wierność Ewangelii odniesie zwycięstwo nad wskrzeszaniem upiora szowinizmu w wydaniu Dmytra Doncowa, Stepana Bandery, Eugena Konowalca, Stepana Łenkawskiego, Romana Szuchewycza czy Andrija Melnyka. Publikacja książki „Dwa królestwa” pomoże zapewne wielu dokonać właściwego wyboru, opowiedzieć się za prawem miłości chrześcijańskiej” [isakowicz.pl/biskup-chomyszyn-krytykujac-szeptyckiego-okazal-sie-prorokiem]
Zamknięta historia, czy polityczna rzeczywistość. 
Dla wielu Polaków wydarzenia sprzed laty, nawet te zbrodnicze ze strony UPA to historia. Należy o niej pamiętać, lecz życie toczy się nadal. Na Ukrainie mamy zupełnie inną sytuację. Historia zatoczyła koło i przeżywa swoisty renesans. Tym razem w nowym innym wydaniu, obecny ukraiński szowinizm jest coraz mocniej zakotwiczony w strukturach władzy. Kilka przykładów z ostatnich tygodni:  
- Podczas posiedzenia lwowska rada obwodowa (odpowiednik polskiego sejmiku samorządowego) ogłosiła rok 2017 rokiem Ukraińskiej Powstańczej Armii i Romana Szuchewycza. Radni chcą w ten sposób uczcić 75. rocznicę powstania UPA i 110. rocznicę urodzin jej dowódcy.
-  Inny przykład, w dniach 30. czerwca – 2. lipca br. odbędzie się we Lwowie festiwal SzuchewyczFest. Impreza jest poświęcona 110. rocznicy urodzin głównodowodzącego Ukraińskiej Powstańczej Armii Romana Szuchewycza. Organizatorami imprezy są wydział kultury rady miasta Lwowa, domy ludowe Biłohorszczy i Lewandówki, lwowska stanica „Płastu”, miejskie muzeum „Terytorium terroru” oraz centrum kulturalno-artystyczne „Suputnyk”. Festiwal ma rozpocząć się w mikrorejonie Biłohorszcze, miejscowości (obecnie w granicach Lwowa), gdzie w marcu 1950 roku sowieccy żołnierze zabili ukrywającego się w podziemiu Szuchewycza. W programie SzuchewyczFestu przewidziano m.in. prezentację wystawy o rodzinie Szuchewyczów, zawody sportowe, pokazy kinowe, wykłady o Szuchewyczu „nie tylko jako o działaczu podziemia, ale także jako o płastunie [skaucie – red.], sportowcu i biznesmenie”. Zaplanowano dyskusje gości festiwalu z historykami. Festiwal rozpocznie się „powstańczym ogniskiem” a zakończy koncertem lwowskich zespołów rockowych Parabellum, Torban, Lemkobluegrassband, Szosteczuttia i innych. Na przeprowadzenie SzuchewyczF estu wybrano dokładnie te dni, na które przypada rocznica niesławnego pogromu lwowskiego w 1941 roku, podczas którego ukraińscy nacjonaliści zabili we Lwowie od kilkuset do kilku tysięcy Żydów.
- Jeszcze jeden przykład: Na łamach poczytnego ukraińskiego tygodnika, były pomajdanowy szef SB Ukrainy Wałentyn Naływajczenko chwali zasługi głównodowodzącego UPA Romana Szuchewycza. Podkreśla, że jest on inspiracją dla ukraińskich żołnierzy, a z metod UPA w trakcie szkolenia swych ludzi korzystał… Che Guevara. W swoim tekście Naływajczenko  podkreśla zasługi Szuchewycza w walce z „dwoma najstraszniejszymi w historii nienawistnymi reżimami – ZSRR i III Rzeszą”. Chwali metody działań UPA zaznaczając, że byli w niej nie tylko Ukraińcy, ale również Gruzini, Czeczeni, Białorusini i Tatarzy. – A lekarzami najczęściej byli Żydzi – dodaje.
W różnego rodzaju uroczystościach rocznicowych tak jak przed laty biorą udział przedstawiciele, a nawet wysocy hierarchowie cerkwi greckokatolickiej, czy prawosławnej.  Posłużmy się jednymi z wielu przykładów: „(…) Jak podaje Ukraina Mołoda, dzisiaj w Kijowie w Domu Nauczyciela odbyły się uroczystości z okazji 110. rocznicy urodzin Romana Szuchewycza. Brał w nich udział m.in. syn dowódcy UPA Jurij Szuchewycz, minister zdrowia Ulana Suprun oraz zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego abp. Szewczuk. Obchody 110. rocznicy urodzin Romana Szuchewycza. Dom Nauczyciela. Ministrowie, bohaterowie ATO [wojny w Donbasie – red.], działacze społeczni, byli prezydenci obecni na tej uroczystości – napisał internauta Pawło Omelczuk, który zamieścił w sieci film z tego wydarzenia”.[http://kresy.pl/
 Inny przykład, jeszcze bardziej bulwersujący „(…)Przedstawiciele władz ukraińskiego skrajnie nacjonalistycznego Prawego Sektora oraz Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Kijowskiego Patriarchatu podpisali porozumienie o „współpracy i współdziałaniu”. Strategicznym celem współpracy ma być m.in. stworzenie „Ukraińskiego Niepodległego Zjednoczonego Państwa”, które w ideologii ukraińskich nacjonalistów obejmuje też południowo – wschodnie tereny obecnej Rzeczypospolitej. Podczas uroczystego podpisania dokumentu, cementującego już wcześniejszą współpracę obu  organizacji, Ukraińska Cerkiew była reprezentowana przez przewodniczącego synodalnego zarządu duchowieństwa wojskowego UKP KP, metropolitę czerkaskiego i czehryńskiego Joana (Jaremenkę), a Prawy Sektor reprezentował szef centralnego sztabu PS Wasyl Łabajczuk.„Strategicznymi kierunkami współpracy jest stworzenie Ukraińskiego Niepodległego Zjednoczonego Państwa oraz Jednego Miejscowego Kościoła” – napisano w parafowanym dokumencie. Kontrowersje budzi fakt, iż podana w porozumieniu nazwa Ukraińskie Niepodległe Zjednoczone Państwo (Ukrajinśka Samostijna Soborna Derżawa, USSD) to w ideologii ukraińskiego nacjonalizmu państwo obejmujące wszystkie „etnograficznie ukraińskie” ziemie, w tym należące obecnie do innych państw, np. Polski. Kolejne punkty podpisanej przez obie strony umowy, o której informacje Prawy Sektor podał na swojej stronie, dotyczą kwestii zobowiązania się do obrony chrześcijańskich i tradycyjnych wartości „propagowanie chrześcijańskich prawd wiary, sprzyjanie prawosławnej obrzędowości w społeczeństwie, wspólne przeciwstawianie się zgubnym materialistycznym i liberalnym wpływom, wspieranie zdrowego trybu życia ukraińskich dzieci i młodzieży, wpływanie na tworzenie godnego systemu oświaty na Ukrainie, przeciwdziałanie LGBT i obrona tradycyjnych rodzinnych wartości” – napisano w porozumieniu. Ścisła współpraca pomiędzy Prawym Sektorem a Ukraińską Cerkwią według przyjętego dokumentu, ma być oparta na „zasadach wzajemnej pomocy, wzajemnych interesów i orientacji na trwałą współpracę” – czytamy w treści porozumienia. Prawy Sektor wyraził nadzieję, że podpisanie umowy będzie początkiem nowego etapu w stosunkach Cerkwi i nacjonalistycznego ruchu. Wezwał duchownych UKP KP do włączania się do współpracy i wstępowania do frontowych i tyłowych oddziałów Prawego Sektora w celu pełnienia służby kapelańskiej”.[/www.pch24.pl/ukrainska-cerkiew-i-piewcy-upa-razem--chca-zjednoczyc-wszystkie-etnograficznie-ukrainskie-ziemie,]

Biorąc wyżej przytoczone kwestie pod uwagę czy przykład przemyskiej Panichidy możemy rozpatrywać wyłącznie przez pryzmat religijnej procesji? Należy przytoczyć polski głos z Ukrainy, opisujący przygotowania ze strony ukraińskich urzędników do wyjazdu na religijną uroczystość do Przemyśla „(…)Ponadto, poinformowano również, że w niedzielę rano organizowany jest na miejsce wyjazd autobusem. Odjeżdża on spod siedziby mościskiej rejonowej administracji państwowej. Zamieszczono również następującą charakterystykę obiektu w Przemyślu-Pikulicach:
– Ukraiński wojskowy cmentarz w Pikulicach – miejsce pochówku jeńców obozu dla żołnierzy Ukraińskiej Galicyjskiej Armii (UGA), wojska Ukraińskiej Republiki Ludowej (UNR) jak również (później) członków Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Cmentarz jest położy w wiosce Pikulice, na południe od Przemyśla. Wpis, został opublikowany przez szefową wydziału, Hannę Buksa. Załączono do niego m.in. fotografię mogiły członków zbrodniczej UPA.
Polska dziennikarka ze Lwowa, Maria Pyż zwraca uwagę, że w zaproszeniu nie ma żadnej wzmianki ani o procesji ulicami Przemyśla, ani udziale w modlitwach.
– Czy w zaproszeniu z mościskiego wydziału kultury i turystyki mamy ukryte podteksty? Przewodnicząca tego wydziału Pani Hanna Buksa opublikowała to tylko na Facebooku. Ciekawe, dlaczego nie ma podobnej informacji na portalach rady miasta Mościska i portalu obwodowym? Dlaczego ludzie z Mościsk nie wybierają się na modlitwę do cerkwi? I czy żołnierzom Petlury nie należy się pamięć? Po co wprowadzać bezład jeszcze przed wydarzeniem, w czasie gdy Prezydent Przemyśla oraz inne stowarzyszenia czy też osoby prywatne nawołują i proszą o „nieuleganie namowom” – pisze Maria Pyż.  Zwracaliśmy również uwagę, że organizowane w Przemyślu Panachydy mające w założeniu upamiętnić sojusz Piłsudski-Petlura stają się pretekstem do gloryfikowania zbrodniarzy z UPA. Zaproszeni goście bez zająknięcia mówią o wszystkich spoczywających na cmentarzu jako o bohaterach walk o wolność Ukrainy.” [http://kresy.pl/wydarzenia/ukrainscy-urzednicy-zapraszaja-swieto-bohaterow-cmentarzu-przemyslu-pikulicach/] dalej portal zwraca uwagę „(…)Na cmentarzu w Pikulicach oprócz żołnierzy Ukraińskiej Armii Ludowej walczącej z bolszewikami leżą mordercy z UPA odpowiedzialni m.in. za masakrę w Birczy, gdzie zabili wielu Polaków: mężczyzn, kobiet i dzieci. Na ich grobach znajdują się tablice w języku ukraińskim, mówiące „Powstańcom ukraińskim poległym za wolną Ukrainę 7 stycznia 1946 roku w Birczy” (imiona i nazwiska, pseudonimy oraz daty urodzenia)” oraz „Powstańcom ukraińskim straconym za wolność Ukrainy 22 maja 1947 roku w Lisznej” (imiona i nazwiska, pseudonimy, daty urodzenia). Tablice te zastąpiły umieszczone wcześniej nielegalnie przez Związek Ukraińskich Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego upamiętnienia głoszące: „Tu spoczywają żołnierze Ukraińskiej Powstańczej Armii polegli w walce za wolną Ukrainę podczas ataku na garnizon Wojska Polskiego w Birczy, w dniu 7 stycznia 1946 roku” (imiona i nazwiska, pseudonimy oraz daty i miejsca urodzenia) oraz „Tu spoczywają żołnierze Ukraińskiej Powstańczej Armii straceni 22 maja 1947 roku w Lisznej na podstawie wyroku polskiego Sądu Wojskowego w Sanoku” (imiona i nazwiska, pseudonimy oraz daty i miejsca urodzenia)(…)”
Zasadne staje się pytanie postawione w polskich mediach na Ukrainie: „(…)Wobec tego kogo czczono 11 czerwca 2017 roku w Przemyślu ?Jeńców podległych Symonowi Petlurze, czy banderowców? Myślę, że tych drugich, bo ,,pielgrzymi” zza wschodniej granicy już prezentują fotografie z podpisem: під час вшанування пам’яті вояків УГА та УПА в с. Пікуличі Республіка Польща. ( podczas uszanowania pamięci żołnierzy UGA i UPA we wsi Pikulice, Republika Polska.[http://polmedia.pl/kogo-czczono-na-panachydzie].  Określenia procesji „świętem narodowym” znajdziemy też w polskich massmediach np. w TOKFM, ale również znajdziemy na fb u Petro Tymy z dnia 12 czerwca w udostępnionym przez niego poście zat; „ Przemyśl-Pikulice Święto Ukraińskiej Pamięci Narodowej użytkownika Danuta Kuroń i 3 innych — w mieście: Pikulice, udestępnionego od Krzysztofa Stanowskiego.
Tak na marginesie  czy dla dzisiejszych szowinistów ukraińskich Petlura i jego żołnierze są ważni? To nie Petlura a Bandera i Szuchewycz są dzisiejszymi głównymi  bohaterami Ukrainy. Domniemywać należy, że Symon Petlura jest raczej pretekstem do świętowania na polskiej ziemi. Tutaj nie mogą sobie pozwolić na czczenie swych bohaterów w takiej formie jak to czynią na Ukrainie, pod czerwono – czarnymi sztandarami. W Polsce, dzisiaj społeczny opór i opinia publiczna nie wyrazi zgody na tego rodzaju zachowanie. Należy to więc jakoś obejść i zdobyć przychylność polskiej opinii publicznej stąd „religijna procesja” . Najlepiej jeszcze przedstawić Polaków w krzywym zwierciadle. Jako nacjonalistów, ksenofobów którzy przeciwstawiają się oddaniu czci wspólnym polsko – ukraińskim bohaterom.  Swoją drogą czy reprezentanci tych nacjonalistycznych środowisk, którzy z Ukrainy corocznie ściągają do Przemyśla wiedzą  komu faktycznie składają cześć na pikulickim cmentarzu? Czy wiedzą ci którzy w Polsce naiwnie wspierają ich w tej formie świętowania.  Poniżej ciekawa opinia warta zapoznania :
„OPINIA Wojskowego Biura Badań Historycznych WCEO
w sprawie weryfikacji danych dotyczących tekstu upamiętnienia
na Ukraińskim Cmentarzu Wojennym w Przemyślu
(…) W Obozie Jenieckim nr 4 w Pikulicach przebywało w listopadzie 1919 r. 2036 jeńców sowieckich i zaledwie 699 jeńców ukraińskich. [CAW, Oddział IV NDWP (Sekcja Jeńców), t. ]. W kwietniu 1920 r. skierowano do tego obozu około 4000 internowanych szeregowców rosyjskich z korpusu gen. N. Bredowa, odizolowując ich od jeńców sowieckich. Ze względu na przepełnienie z obozu pikulickiego około 1000 szeregowców rosyjskich przewieziono do obozu w Strzałkowie. Większość z internowanych żołnierzy korpusu Bredowa opuściła obóz w na przełomie lipca i sierpnia 1920 r. Natomiast jeńcy sowieccy opuścili ten obóz w marcu 1921 r.
Żołnierze armii Ukraińskiej Republiki Ludowej zostali internowani pod koniec listopada 1920 r. Do stopniowo opróżnianego z jeńców sowieckich obozu zaczęto kierować na początku grudnia 1920 r. grupy internowanych. [CAW, Oddział I Sztabu MSWojsk, t. 116]. Na początku trzeciej dekady grudnia 1920 r. przebywało w pikulickim obozie 3013 internowanych żołnierzy ukraińskich i 734 jeńców sowieckich, a w marcu 1921 r. – odpowiednio 1746 i 738. [CAW, Oddział I Sztabu MSWojsk, t. 118; Archiwum Akt Nowych, Prezydium Rady Ministrów, t. 9247/1921]. Najwięcej żołnierzy internowanych znajdowało się w obozie w styczniu 1921 r. – 3468. Ostatnich 576 internowanych opuściło obóz w pierwszej dekadzie września 1921 r.
Z przedstawionych informacji dotyczących pobytu jeńców i internowanych w obozie pikulickim wynika, że najprawdopodobniej tylko około połowy pochowanych stanowili jeńcy i internowani żołnierze ukraińscy, a drugą połowę – jeńcy sowieccy i internowani żołnierzy rosyjscy (…)” [http://zapalowski.eu]

Małgorzata Dachnowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz