wtorek, 27 grudnia 2016

Zapotrzebowanie na grzanie


W niedzielę zgrywając zdjęcia z Marszu Orląt do obecnego wydania gazety i robiąc relację nie miałam świadomości, że wieczorem okaże się, że byłam na innej manifestacji. Relację zrobiłam w oparciu o to co widziałam i słyszałam. Byłam także na Mszy Św. Marsz przebiegał bardzo spokojnie, a wykrzykiwane hasła były wyważone. 
Organizatorzy Marszu przed manifestacją dostawali sygnały, aby uważać, że może zdarzyć się prowokacja. Wykrzyknięte hasło „śmierć Ukraińcom”, a zarejestrowane jedynie na kamerze usytuowanej najprawdopodobniej na balkonie Narodnego Domu, za sprawą m.in. Związku Ukraińców w Polsce obiegło całą Polskę, a i Ukrainę.
Ja tego hasła nie słyszałam. Nie ważne czy prowokator był w tłumie, czy w okolicy kamery, nie ważne też czy ktoś z uczestników usłyszał ten zwrot. Ważne jest, że nikt z maszerujących nie podchwycił tego hasła, nikt nie skandował, jak domyślać się możemy z medialnych doniesień chcieliby autorzy nagrania. Głos na kamerze jest bardzo czysty i wyraźny co wskazuje na bliską okolicę kamery, bo inne głosy i dźwięki są nieczyste. Skoro dźwięk moderatora z megafonu jest niewyraźny to jak ktoś bez mikrofonu mógł być tak dobrze słyszany na kamerze, a nie słyszalny dla uczestników? 

Marsz był otwarty i każdy mógł się przyłączyć, nawet ten, który nie podziela intencji organizatorów, i ten który chce ich zdyskredytować. Uczestnicy nie byli rejestrowani. Na takie głosy organizator z pewnością by z megafonu zareagował, pod jednym warunkiem musiałby najpierw je usłyszeć.  Nawet gdyby hipotetycznie ktoś z uczestników w marszu rzucił takie hasło od razu zostałby zdemaskowany. Zatem ten głos najpewniej nie pochodził od uczestników marszu a z okolic Narodnego Domu, Zaułku Szwejka, jak domyślają się organizatorzy, którzy taką tezę przyjęli i wyrazili podczas wtorkowej konferencji prasowej.  Zrobiona wokół kiepskiego filmiku otoczka jest zwykłą prowokacją i dyskredytacją Polaków jak i jej władz. 
Co chce osiągnąć tym prowokator oraz Związek Ukraińców w Polsce, robiąc zadymę wokół czegoś czego w praktyce na marszu nie było. Zachodzi pytanie, czy na tym ma polegać działalność przekazanemu ZUwP przez polski rząd Narodnego Domu? Czy to do takich celów ma im służyć obiekt? Do podgrzewania emocji? Co chcą osiągnąć, jak teraz chcą prowadzić dialog z Prezydentem Przemyśla, skoro stawia się go pod ścianą i dyskredytuje. To o taki rodzaj przyjaznych relacji ZUwP chodzi? Dezawuować w oczach opinii publicznej na forum międzynarodowym władze rządowe i samorządowe? Odbierać im prawo do upamiętnienia swoich bohaterskich obywateli i ofiar, bo każdy taki gest jest dezawuowany i przepisywany jako działanie agentury rosyjskiej. To przecież szalony absurd. Czy te emocjonalne pretensje, że dzieje się krzywda Ukraińcom w Polsce, a prawa mniejszości są łamane posłużyć mają lepszym relacjom? Wynikać ma z nich,  że teraz chętniej wszyscy siądą do rozmów z Piotrem Tymą? Związek wystąpił z apelem do władz Rzeczypospolitej o przeciwdziałanie przejawom wrogości wobec mniejszości ukraińskiej oraz obywatelom Ukrainy. Roszczeniowo żądając reakcji na jeden okrzyk prowokatora:Milczenie władz państwowych w sprawie tych bulwersujących wydarzeń szkodzi relacjom polsko-ukraińskim, podważając wizerunek Polski jako państwa przestrzegającego praw mniejszości narodowych.” Jak poważnie taki apel ma potraktować polski rząd?

Poprzez takie działania Związek, robi Ukraińcom największą krzywdę, bo będąc ich reprezentantem, buduje nieprzyjazny obraz Polaków w stosunku do Ukraińców oraz do przedstawicieli instytucji państwowych i samorządowych. Stanowi to fałszywy obraz sytuacji. Mniejszość ukraińska w Polsce może liczyć na wszelkie przywileje, które wynikają z konstytucyjnych powinności państwa wobec nich i mieszkających w Polsce Ukraińców. Nawet więcej, Polska jest otwarta na coraz większą ukraińską migrację zarobkową obywateli Ukrainy jak też przyjeżdżającą młodzież, która u nas studiuje. Oficjalnie się mówi, że ponad milion Ukraińców jest w Polsce, a kolejny milion deklaruje chęć wyjazdu do Polski. I teraz zachodzi pytanie w czym ZUwP może im taką polityką pomóc? Odpowiedź nasuwa się sama. Inny cel mu przyświeca niż budowa wzajemnych dobrych relacji. Dzisiaj nie ma sporu miedzy Polakami a Ukraińcami dotyczącego obecnej rzeczywistości. Istnieje natomiast spór historyczny pomiędzy częścią polskich elit a elitami rządzącymi dziś Ukrainą. Te ostatnie, w sporej liczbie są spadkobiercami idei budowy Wielkiej Ukrainy na terenach II RP, w tym także części dzisiejszego terytorium Polski, gdzie podstawą budowy takiego państwa była ideologia OUN. Dla Polski jest to nie do przyjęcia, natomiast ze strony tamtejszych elit brak jakiejkolwiek woli krytycznego spojrzenia na własną historię. Dlatego pomimo różnych przyjaznych gestów ze strony polskiej rozbija się to o mur obojętności, bo druga strona nie jest tym zainteresowana. To jest tragiczne, na czym cierpią zwykli Ukraińcy. Gdyby Związek Ukraińców wraz z jego szefem był zainteresowany budową poprawnych relacji z polskim rządem, a tu miejscowo z władzami Przemyśla inna byłaby reakcja na incydent podczas marszu. Przecież, incydentalny okrzyk ten mało słyszalny dla uczestników był czyjąś jawną prowokacją. 

Zatem ZUwP nie powinien nakręcać wśród swoich rodaków fali nienawiści do Polaków, którzy rzekomo chcą ich mordować. Przeciwnie powinien studzić złe emocje. Nawet dla dziecka, który obejrzy ten film wszystko jest jasne, wystarczy posłuchać okrzyku moderatora marszu i reakcję zgromadzonych. Każde hasło było mocno skandowane przez uczestników, a ten jest odosobniony w całości, wszystko w filmie jest niewyraźne poza krzykiem prowokatora. Jak powinien zachować się w tej kwestii Związek, któremu zależy na pozytywnych relacjach z Polską, która hojnie finansuje ukraińską mniejszość w Polsce? Otóż powinien razem z organizatorami, samorządem miasta i służbami skupić się na odnalezieniu prowokatora, aby sprawę wyjaśnić a winnego ukarać. Co tymczasem robi Związek? Nagłośnia sprawę w całej Polsce oraz na Ukrainie. Tam wg relacji Marii Pyż ze Lwowa informacje, że w Przemyślu na marszu Polacy grożą Ukraińcom śmiercią podniosły wszystkie rządowe media. Czy to jest w ogóle poważne? Czy rządzący na Ukrainie, wraz jego mniejszością w Polsce w ogóle zdają sobie sprawę z tego co czynią? Takimi gestami nie działają na nas Polaków, my wiemy, że to prowokacja i umiemy z niej wyciągnąć wnioski.  Po co jednak podburzają swoich obywateli wobec państwa, które jako jedne z niewielu do dziś przy Ukrainie stoi? Państwa, które nawet mimochodem potraktowało ukraińską prowokację pod Ambasadą Polski na Ukrainie, podczas której ucięto kukle głowę, która przedstawiała prezydenta RP. Ta symboliczna egzekucja jest „karą śmierci” za wzbudzanie „antyukraińskiej histerii w Polsce”. „Tak będzie z każdym, kto będzie działał przeciwko ukraińskiej nacji i jedności narodowej” – powiedział lider akcji. Odciętą „głowę” z czerwonymi wstęgami symbolizującymi strugi krwi okazano zgromadzonym, po czym wrzucono za ogrodzenie ambasady. „To dla naszych polskich braci!”. Wzniesiono również banderowski okrzyk „Chwała Nacji! Śmierć Wrogom!”. Nawet ta prowokacja nie spowodowała niechęci do Ukraińców. Polska nadal wspierała ukraińskie dążenia do integracji z UE, hojnie też wspierając ją finansowo. Po co ZUwP nakręca wykreowany przez kogoś incydent? Po to by nie mówić o historii, by nie mówić o walkach z 1918 r.? By mówić o tym, że Polacy chcą mordować Ukraińców? Czy Związkowi się wydaje, że polski rząd, polski samorząd i polskie służby postawi pod ścianą, że może na nich pokrzykiwać jak na kibiców.   Tak jak w jednym z niedawnych wywiadów Piotr Tyma powiedział o polskich kibicach „Rok temu kibice Legii Warszawa łazili stadami po Kijowie i krzyczeli „Jebać UPA i Banderę!”. Skoro można określić kibiców jako łażące stado to przecież można pójść o krok dalej. To czego chce P. Tyma nie da się osiągnąć, bo polskie społeczeństwo jest świadome tego co było na Wołyniu i Kresach Południowo - Wschodnich i tego już nikt nie zatrzyma. Ta technika sprawdzała się skutecznie przez długie lata, całkiem do niedawna. 
                                  Foto z konfernecji organizatorów Marszu z dnia 13.12.2016

Wszystkim mówiącym np. o Wołyniu kneblowano medialnie usta. Jednak prawda już poszła i nie zatrzyma jej ani Tyma w Polsce ani Szuchewycz na Ukrainie. Nie pomoże im w tym próba dezawuowania władz Polski z nadzieją, że niedługo PiS się zużyje, to znowu będziemy mogli sobie na więcej pozwolić. Nadszedł czas, że w tej kwestii to społeczeństwo będzie o tym decydować. A tej grupie już ust zamknąć się nie da. Jak się to potocznie mówi: sorry panowie, pociąg pojechał. Zatem albo wyciągniecie z tego wnioski i zaczniecie realnie pomagać Ukraińcom albo dalej będziecie  szkodzić zamykając się w labiryncie przeszłości  z którego nie ma wyjścia, ale jest izolacja.

Teraz uporządkujmy fakty. Od tzw. przemyskiej Panachydy w czerwcu tego roku stale ktoś podgrzewa nastroje na granicy polsko-ukraińskiej. Nie czyni tego dla samego faktu podgrzewania. Odbywa się to poprzez wytworzenie pewnego rodzaju wirtualnej rzeczywistości, której w Przemyślu zwyczajnie nie ma. Chodzi o rzekomy wzrost antyukraińskich nastrojów, o które obwinia się pewne środowiska, którym bezsprzecznie przewodzi Mirosław Majkowski. Tak się stało po słynnej procesji ukraińskiej. Z incydentu, który wówczas miał miejsce uczyniono wielki międzynarodowy skandal i tak jest do dziś. Stale przyjeżdżają tu różnego rodzaju dziennikarze z Warszawy oraz Ukrainy i tropią ruskich agentów. Podsycają, przy tym wyimaginowane lęki ukraińskich obywateli i proukraińskich środowisk. Prowokacje te ze spokojem znosi strona polska, ale Ukraińcy mogą już różnie myśleć o Polakach. Ma się nieodparte wrażenie, że ten przekaz ma właśnie głównie iść do nich, budzić ich złość i powodować  złe emocje. Czy nie w celu wywołania jakiegoś rodzaju zajść? Atmosfera w przestrzeni medialnej,  średnio raz na dwa tygodnie jest podgrzewana przez ZUwP, czy inne polskie środowiska ich wspierające. Od dłuższego czasu ma się wrażenie, że jest jakiś rodzaj wyczekiwania, że coś Polacy w Przemyślu sprowokują. Wbrew pewnym oczekiwaniom nic takiego się nie dzieje. Jednak ZUwP oraz sprzyjające im media polskie i ukraińskie, już wcześniej wiedziały, że na Marszu coś się wydarzy. Na facebookowym fanpage V Rosyjskiej Kolumny w Polsce przed Marszem czytamy: "Nie ma niczego złego, wręcz przeciwnie, w pielęgnowaniu pamięci Orląt, ale niejedna słuszna sprawa była wykorzystywana w innej, niesłusznej sprawie. Podczas czerwcowych wystąpień antyukraińskich Policja wyraźnie nie dawała sobie rady z niewielką w sumie grupą narwańców. Podczas „Marszu Orląt”, organizowanego przez to same towarzystwo, należy się spodziewać kolejnych incydentów tego typu." Słowa te z kolei wpisują się w inne wypowiedziane przez dziennikarza w rozmowie z prezesem ZUwP Piotrem Tymą w „Krytyce Politycznej”; "Mity, to jedno, ale po tym wszystkim, co wydarzyło się w ostatnim roku w Polsce, tylko czekać aż coś pęknie w samych Ukraińcach." - mówi dziennikarz. - To zabawa zapałkami na beczce prochu. Rok temu kibice Legii Warszawa łazili stadami po Kijowie i krzyczeli „Jebać UPA i Banderę!”. Podobnie jak w przypadku niszczenia cmentarzy, chodziło o pokazanie swojej wyższości. (...) Nikt nie bierze pod uwagę, że chcąc udowodnić swoją przewagę, wyższość, może uruchomić odwet. Jeśli w najgorszym możliwym scenariuszu zmieni się geopolityczna koniunktura, to będzie katastrofa, bo jeśli Ukraina wróci pod dyktando Rosji, to kto będzie kolejnym największym wrogiem? - odpowiada Tyma.”
Post Rosyjskiej V Kolumny w Polsce udostępniło wiele osób z bardzo różnymi komentarzami, udostępnił też fanpage Naszego Słowa, finansowanego z polskich rządowych pieniędzy z komentarzem: „KTO I DOKĄD PROWADZI MARSZ ORLĄT?”

To tylko drobne wycinki rzeczywistości medialnej przed marszem. I oto mamy Marsz. Pamiętam jak spotkaliśmy się tuż po nim w gronie przyjaciół ciesząc się, że jednak nie doszło do żadnej prowokacji. Że wszytko wyszło dobrze. Nikt bowiem z nas nie słyszał tego nieszczęsnego hasła. Jak bardzo byliśmy w błędzie okazało się już następnego dnia…bo rozpętała się medialna burza.
Zadajmy sobie zatem parę pytań:
1.    Po co było podgrzewanie atmosfery przez media i portale społecznościowe przed Marszem?
2.    Czy to przypadek zrządził, że przez cały Marsz hasło to padło wyłącznie pod ukraińskim Domem Narodowym, będącym w Zarządzaniu Związku Ukraińców w Polsce, w pobliżu miejsca gdzie ustawione były trzy kamery. Jednakże wszystkie rejestrujące obraz tego samego odcinka ulicy. Żadna nie jest skierowana w miejsce skąd hasło padło czyli na wysokości Zaułka Szwejka? Czemu tylko ten odcinek był tak mocno obstawiony, a pozostały pominięty przez czujne oko, a raczej ucho kamery?
3.    Czemu nie było kamery jak uczestnicy oddawali hołd poległym w walkach Polakom i Ukraińcom?
4.    W jaki sposób w tak szybkim tempie /już tego samego dnia/ nagranie wraz z informacją obiega wszystkie media na Ukrainie, a następnie w Polsce?
5.    Jak to się stało, że ani organizatorzy stojący w pobliżu, ani Straż Miejska, ani Policjanci nie usłyszeli tego krzyku skoro był tak głośny?
 Jaki cel mogą mieć te działania? Z tego wszystkiego wyłania się jednoznaczny kontekst, wymusić na stronie polskiej zmianę polityki historycznej. Są próby stawiania polskich przedstawicieli pod ścianą i straszenie Rosją, bo co będzie jak zmieni się geopolityczny wiatr. Jak mówi Tyma, co będzie jak Ukraina wróci pod dyktando Rosji? To kto będzie kolejnym największym wrogiem? Wszystko jasne. Postawa ta zdaje się mówić: nieważne, że nam pomagacie, naginacie karku i ciągnięcie bat Rosji na siebie i tak będziecie naszym największym zaraz po wielkim ruskim bracie wrogiem? To mówi przedstawiciel Ukraińców na Polskę. Ludzie opamiętacie się.


Małgorzata Dachnowicz

1 komentarz: